"Wstrzymując oddech" Małgorzata Mikos - wyd. NovaeRes

 

Autor: Małgorzata Mikos
Tytuł: Wstrzymując oddech
Wydawnictwo: NovaeRes
Data premiery: 10.2020
Nazwa oryginału: -
Nazwa cyklu: -
Liczba stron: 422



,, - Dlaczego czas tak szybko upływa? Dlaczego wskazówki nie mogą zatrzymać się w miejscu?
- Bo wtedy człowiek nie doceniałby daru, jakim jest życie, oraz chwil, które nie dzieją się dwa razy."

Jakub i Oliwia są młodą i szczęśliwą parą, która ma przed sobą całą wspólną przyszłość, wiele pięknego za sobą, a jeszcze więcej cudownego nieznanego w przyszłości. Jednak nie mogą się cieszyć tym zbyt długo, ponieważ jedna chwila, parę sekund, wystarczyło, aby straciła wszystko, co było dla niej najważniejsze; aby cały jej świat, jaki widziała, runął w jednym momencie; aby jej miłość stała się dla niej największym przekleństwem. Jedyne co może ją czekać, to rosnące cierpienie i pustka każdego kolejnego dnia. Nie widzi i nie czuje od teraz nic innego... 


Jakub zginął w tragicznym wypadku. Od tej pory rozpacz przysłania jej wzrok i nie dostrzega nic poza tym. Jednak życie stawia przed nią tajemniczy cud – Oliwia spotyka swojego ukochanego, a ten składa jej niezwykłą obietnicę.

Książka została wydana w dobry sposób - skrzydełka ratują ją przed zniszczeniem, zawierają ciekawe informacje i cytaty, okładka przyjemna i przyciągająca wzrok, całość bardzo ładnie wykonana pod względem stylistycznym. W środku nie znajdują się specjalistyczne wykończenia, rozdziały ponumerowano jedynie poprzez ozdobne cyfry. Nie zwróciłam uwagi, aby znalazły się błędy bądź literówki, więc wydanie książki uważam za udane. 

Bardzo obiecująco patrzyłam na kolejną powieść Małgorzaty Mikos, gdyż mam styczność z jej twórczością od samego początku oraz tematyka książki wydawała mi się bardzo zachęcająca. Lubię wzruszające historie, piękne i jednocześnie dramatyczne, które można czytać z zapartym tchem, śmiać się i płakać, wzruszać w różny sposób. Na początku spędzałam przyjemny czas przy tej powieści, byłam ciekawa rozwoju wydarzeń i ogromnie odczuwałam wydarzenia, które spotkały główną postać. Widziałam również wiele pochlebnych opinii, rozczuleń, płaczu wylanego przy tej powieści. Ja z początku także ją przeżywałam, jednak później im dalej w las, tym bardziej mnie... irytowała. Może nie sama książka, a bohaterka. Nie wiem czy jest to wina tego, że nigdy mnie nie spotkało takie cierpienie albo nigdy nie straciłam nikogo tak bliskiego. Może to być też wina tego, iż przez pewien czas bardzo zmieniło się moje podejście do życia oraz myślenie, bo wcześniej byłam o wiele “słabsza” oraz niestabilna i musiałam nad tym popracować. Po prostu w pewnym momencie bezradność głównej bohaterki, w kółko wałkowanie tych samych myśli o tym jak jej źle i jak wszystko nie ma sensu, odtrącanie bliskich, wręcz prawie “plucie” na ich pomoc, co dla mnie czasami bywało ogromnie przykre i egoistyczne, milion razy wracanie do tych samych kwestii o jej cierpieniu – no miałam wrażenie, że cały środek opowieści się na tym zatrzymał. Wiem, że przy takiej stracie naprawdę ciężko ruszyć z miejsca, ogarnia nas niezrozumienie z otoczenia, brak akceptacji, brak poczucia własnego miejsca, ogromna bezradność i problem z dalszym funkcjonowaniem, ale po prostu dla mnie to było trochę przeciążające. Wydaje mi się, że we wszystkim było za dużo o uczuciach, za wiele powtarzalności o tym samym, przez co przebrnięcie przez to było poniekąd męczące. Dla mnie za mało wydarzeń, rozwoju. Pod koniec zrobiło się trochę lepiej. Nie winię w żadnym stopniu autorki bądź nie skreślam od razu tej historii, że nie warto jej czytać, po prostu może nie trafiła do mnie. Bądź mogło zdarzyć się tak, że czytałam ją w nieodpowiednim momencie swojego życia.   

,,Przed rokiem w ułamku sekundy Oliwia wypadła za burtę łodzi wprost w objęcia rozszalałego oceanu rozpaczy i za wszelką cenę musiała znaleźć sposób, aby utrzymać się na powierzchni i przetrwać. Z ogromnym wysiłkiem i wbrew siłom natury dotarła do brzegu nieznanej wyspy, na której była zmuszona nauczyć się żyć od nowa."

             Chcąc skrócić ten powyższy wywód do minimum... “Wstrzymując oddech” napisany przez Gosię jest historią wzruszającą i bardzo przejmującą, skierowaną dla osób o ogromnej empatii, do osób lubiących czytać coś, co pokaże im poczucie smutku i straty, dla tych co uwielbiają historie miłosne bez happy end’u. To powieść wydana bardzo przyzwoicie, w pięknym i prostym języku. Jednak osobiście dużo bardziej podobała mi się i przemawiała do mnie historia Pana P. z poprzednich książek autorki (“Dni naszego życia” cz. 1 i 2). Zaangażowałam się wobec nich bardziej emocjonalnie oraz wciągnęłam się mocno w fabułę, więc subiektywnie podobały mi się dużo bardziej.

Moja ocena: 6/10

 Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję autorce Małgorzacie Mikos oraz wydawnictwu



Komentarze