"365 dni. Zobaczymy się znów" Alicja Górska - wyd. Novae Res



Autor: Alicja Górska
Tytuł: 365 dni. Zobaczymy się znów (oryginał)
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2016
Nazwa cyklu: -
Liczba stron: 194





365 dni. Zobaczymy się znów to niewielka, dwustustronnicowa książka autorstwa młodej, siedemnastoletniej, polskiej dziewczyny, która sama kocha biblioteczne dzieci (mam nadzieję, że zrozumiecie, o co mi chodzi) i prowadzi bookstagrama.
Marzy o własnym wydawnictwie. To jej pierwsza, debiutancka powieść. Czy w tak krótkiej prezentacji można zawrzeć prawdziwą, rozbudowaną historię? Można.

Główna bohaterka tej historii, o niezwykle oryginalnym imieniu, brzmiącym Lullaby, studiuje kompozytorstwo w Los Angeles. Na samym początku wpada na pewnego mężczyznę, który przedstawił się jako Evan. Zakochali się w sobie i po kilku miesiącach zaręczyli się. Pieniędzy nie brakło, bo narzeczony Lully pracował w jednej z najbardziej znanych wytwórni, a ona dzięki znajomościom otrzymuje pracę, w której jej zadaniem jest pisanie piosenek. Oboje mają wszystko i są szczęśliwi. Do czasu.

Młoda kompozytorka zaczyna się zastanawiać nad swoim związkiem. Tak naprawdę z ust żadnego z dwojga nigdy nie padło podstawowe "kocham cię", dlatego zwątpiła w ich uczucia. Pewnego dnia na zajęciach z historii sztuki uświadamia się w tym całkowicie. Pojawia się nowy, czarujący wykładowca - Louis. W tym jej świat przewraca się o 180 stopni i już nic nie jest takie samo. Odnajdują wspólny język, a z czasem między nimi pojawia się uczucie, silniejsze od czegokolwiek. Przestają się z tym kryć i codziennie napawają się swoim widokiem. Później Louis wyznaje jej swoją największą tajemnicę, której szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się zupełnie, a żeby nie psuć Wam czytania, nie powiem co to było. Lullaby nie odrzuciła go, wręcz przeciwnie - była zdumiona i zachwycona. Klimat tego zepsuł Evan, który pojawił się nagle i prawda o nim również wyszła na jaw. Zdjął maskę i pokazał, kim był naprawdę. Louis i Evan byli tym samym, a jednocześnie zupełnie się od siebie różnili. Na koniec fabuła staje się nieco bardziej gwałtowna, przepełniona smutkiem, ale jednocześnie ogromną miłością i wsparciem międzyludzkim.

Książkę 365 dni. Zobaczymy się znów czytało mi się może nie tyle ciężko, co dziwnie i szczerze lekko niechętnie. Jest napisana bardzo prosto, jednak krótkimi zdaniami i z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że nie mam ochoty jej czytać. Przypominała mi trochę historie z Wattpada z prostolinijnymi fabułami. Jednak szczerze powiedziawszy nie żałuję, że ją przeczytałam. Dostałam dawkę mocnego romansu, fantastyki (którą bardzo lubię) oraz dramatu. Nie płakałam przy najsmutniejszych momentach, aczkolwiek zwykle na pewno bym to zrobiła. Histotria ta zawiera na początku proste schematy, których można się domyślać, jednak później czytelnik nie wie, co może być dalej. A po gromie emocji z ostatnich rozdziałów mój mózg wyparował, więc czytając końcowe zdanie zaszokowałaś mnie tak mocno Alicjo, że zaczęłam gadać sama do siebie! Jedyne czego mi zabrakło, to rozwiniętego wątku o Evanie. Zbyt łatwo zniknął mi pod koniec, ale się nie dziwię, bo jakby jego "miejsce" według mnie zajął w tym momencie Louis. Miło, gdyby seria miała kolejną część, jednak ze względu na sytuację Louisa lepiej by było, gdyby zakończyć to na takim etapie, jaki jest.



Podsumowując - jest to odpowiednia pozycja dla osoby, która szuka czegoś słodkiego, wzruszającego, ale też krótkiego. To dobry tytuł dla przemyśleń i przerwy między większymi pozycjami. Chętnie sięgnę kiedyś po kolejną książkę drogiej Alicji by widzieć, jak mijają jej postępy w pisaniu. Życzę Ci moja droga powodzenia z całego serduszka i mam nadzieję, że idąc Twoimi śladami, kiedyś sama wydam coś, co przyjmie się równie dobrze jak historia Lullaby.




Do następnej recenzji kochani! Powiedzcie mi proszę, czy nie powinnam nieco skrócić swoich recenzji i czego w  nich brakuje lub czego jest za dużo. Pozdrawiam!

Komentarze