"Pocałunek Anioła Ciemności" Sarwat Chadda - wyd. Nasza Księgarnia


Autor: Sarwat Chadda
Tytuł: Pocałunek anioła ciemności
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2010
Tytuł oryginału: Devil’s Kiss
Nazwa cyklu: Pocałunek anioła ciemności (tom 1)
Liczba stron: 320






   Tę książkę kończyłam bardzo długo, jednak dobrnęłam do końca. Znajdziemy w niej temat miłości ojca do córki oraz córki do ojca, ale nie tylko ten rodzaj miłości, gdyż pojawia się on również między nastoletnimi bohaterami.

Akcja dzieje się w czasach współczesnych (mamy metro, wysokie konstrukcje), ale osoby i historia w niej zawarta nawiązują do tematu templariuszy, zakonów, aniołów, Nieba i Piekła. Nie mogę specjalnie dobrze ocenić Pocałunku Anioła Ciemności... może to być tylko moja osobista kwestia, bo historii nie można nazwać najgorszą, ale po prostu nie do końca mi przypadła, lecz o tym niżej. :)

                           Billie pragnęła normalności. Nie mogła jej jednak dostać. Całe jej życie skupiało się na templariuszach, szkoleniach i walce z Przeklętymi. Codziennie zbierała siniaki i zadrapania.. można powiedzieć, że nie tylko fizyczne. Jej ojciec traktował ją tak zimno, jakby była dla niego obcą osobą. Ponadto Nagle do jej życia powraca najlepszy przyjaciel, z którym przez cały rok nie miała kontaktu. Ma do chłopaka ogromne wyrzuty, co w późniejszej akcji jest bardziej przychylne dla pewnego nowego bohatera (dosłownie bohatera, można tak to ująć), który pojawia się w metrze i ratuje dziewczynę przed kilkoma facetami, chociaż, nie wiem czy mogę powiedzieć ,,uratował", bo to było tylko chwilowe. Zaraz dziewczytna poradziła sobie sama, a tajemniczy Mike stał się głównym powodem kolejnych wydarzeń.


                           O Mike'u powiem krótko: nieziemsko przystojny, czarujący, ale niezmiernie przebiegły anioł. Prawdopodobnie po opisie lub treści książki można od razu zgadnąć, co z nim jest nie tak, ale zawsze lepiej dojść do tego momentu i się upewnić, a ja Wam do końca mówić nie będę, bo nie lubię krzywdzić ludzi spoilerami, chyba że na żarty zniszczę tym komuś życie, ale moim czytelnikom nie mam przyjemności tego robić. ;)


                           Drogi przyjaciel Billie, Kay - kolejny śliczny, chory na albinizm nastolatek. Przynajmniej tak zapamiętałam, bo autor pisał o charakterystycznych cechach, choć może coś pomyliłam, więc na wszelki wypadek nie przywiązujmy się do tego. Jeśli chodzi o koniec książki i to, jak potoczyły się wydarzenia z nim, było mi bardzo przykro i wiecie, głównie dlatego na koniec stwierdziłam, że nie będę sięgać po drugi tom tej książki, lecz o tym dowiecie się w ostatniej wersji recenzji. W każdym razie ten oto bohater był jednym z tych, których polubiłam. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to fakt, że nie był szczery z Billie od razu, no, ale czego się spodziewać po nastolatkach?


                           Chciałabym jeszcze nawiązać do ojca Billie, Arthura. Owszem, był skończonym chamem, ale nie oceniajcie go tak od razu, jeśli ktoś z Was zdecyduje się kiedyś sięgnąć po ten tytuł. O dziwo, od niego zawsze pałało to, czego nie powinien mieć żaden rodzic. Nie okazywał naszej głównej bohaterce miłości, uczuć, niczego. Tylko robił to, co zadawało jej cierpienie... nieciekawy opis, prawda? Jednak miał ku temu powód i uważam, że może się tym całkowicie usprawiedliwić. Jestem pełna podziwu wobec niego, że potrafił nosić swoją maskę przez tyle lat, a było to dla niego tak ogromnie ciężkie.


                           Wracając do Billie i moich zaczepek, które mogę przekazać w jej kierunku. Bardzo denerwowało mnie w jej zachowaniu to, jak traktowała Kay'a. No rozumiem, że była na niego zła, bo wyjechał na rok i przestał się odzywać, zero reakcji, no ale to było częścią jego treningu, tak? Jak byli dziećmi to wspierali się nawzajem, a później, gdy wrócił nagle po roku, traktowała go jak śmiecia. No bez przesady, to musiało być dla niego strasznie przykre.. Podczas czytania bardzo rzucało mi się to w oczy. Za każdym razem, kiedy on próbował jakoś, ona go odtrącała. Tylko dlatego, że się do niej nie odzywał. A najlepsze było to, kiedy tak narzekała pół książki na niego, a później w pewnym momencie po tym, jak była na niego cięta, powiedziała, że nie umie się na niego długo gniewać. No halo? Rozwaliła mnie ta kobieta. Przepraszam, musiałam się wyżalić.


                           Podsumowując całą historię mogę powiedzieć, że pomysł autora był świetny, przypadł mi do gustu i na pewno wielu miłośnikom fantastyki także by się spodobał. Aczkolwiek widać kontrast po tym zdaniu, bo wcześniej pisałam, że czytanie tej książki szło mi jak krew z nosa... bo tak było. Sam sposób pisania autora mi nie podszedł. Moim zdaniem akcja działa się za szybko, były spore przeskoki. Nie wiem, czy tak było naprawdę, czy po prostu miałam takie odczucia przez sposób narracji.. Jak będziecie chcieli ocenicie sami. Jest również drugi tom, o czym wspomniałam przedtem. Jednak to będzie seria, której nie będę kontynuować. Po sprawie z Kay'em będzie brakowało mi kluczowego punktu w tej historii, a dodając narrację, która mi nie podeszła, znów bym się tylko męczyła. Na tym skończyłam swój rozdział z Billie i templariuszami.


                                                                        ***


                           Jeśli czytaliście kiedyś Pocałunek anioła ciemności koniecznie dajcie znać w komentarzu, co myślicie o tej książce! Czekam także na opinię w sprawie powyższej recenzji. Myślę, że nie dorównała poprzedniej, ale prawdopodobnie to za sprawą tego, że Żelazny Dwór to moja miłość. No nic, wkrótce pojawi się nowa recenzja, buziaki kochani!




Komentarze