"Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą" Tarryn Fisher - wyd. SQN

Autor: Tarryn Fisher
Tytuł: Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą. Miłość to religia.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2018
Tytuł oryginału: Atheists Who Kneel and Pray
Nazwa cyklu: -
Liczba stron: 352 




To już moje drugie podejście do książek Tarryn Fisher. Po raz drugi się nie zawiodłam podczas lektury.

,,Młodzi ludzie traktują miłość jak akcesorium, a nie kwestię życia i śmierci. Miłość was bawi, zakochujecie się w samej idei miłości. Piszecie o niej wszystkie piosenki i książki, ale nie macie pojęcia, jak ją przeżyć. Miłość to nie jest część większej rzeczy. Miłość to miłość.”

     Jeśli chcemy powiedzieć, że miłość to religia, to Yara Philips była ateistką. Nie szukała związków, a że trafiała głównie na artystów, to jej rola w takich relacjach ograniczała się do bycia muzą.
Inspirowała ich sobą, by później odejść bez słowa czy pożegnania. Łamała ich serca, wyjeżdżając do nowego miejsca i rozpoczynając od początku swoje życie, jednak nie wszystkim wychodziło to na dobre. Zawsze pracowała jako barmanka i lubiła to, a gdy do jej knajpy wszedł David oraz tuż po tym wyciągnął jej drzazgę z ręki, wszystko miało się potoczyć jak zwykle. Pomimo swej wewnętrznej obietnicy nie zachowała dystansu. Kiedy Yara nie klękała przed miłością, on bezsilnie się jej oddał. Dziewczyna nigdy nie pomyślałaby, jak to wszystko się skończy, bo w końcu miała być jego muzą, a potem złamać mu serce, aby spełnił swoją karierę muzyka. To była obietnica.


     Wcześniejszą moją książką od Tarryn była Margo. Drastyczna, psychologiczna, mroczna, badająca zakątki umysłu, która bardzo przypadła mi do gustu, dlatego jej autorka od razu poleciała na moją ulubioną listę. W takim toku wydarzeń, widząc nową Fisher, od razu miałam ochotę ją przeczytać. Jednak moje odczucia do tego tytułu były zupełnie inne, niż do poprzedniego. Klimat Bogini niewiary rozstał utworzony pod innym kątem, ale nie zawiodłam się, wręcz przeciwnie. Historia nie była oczywista ani banalna, choć z początku możemy odnieść takie wrażenie. Yara posiadała specyficzny charakter, a jej myślenie, pod wpływem emocji, mogło być bardzo sprzeczne, co czyniło ją od razu „odmiennikiem” od reguł w tego typu książkach, choć w obecnych czasach i ich ilościach z buntowniczymi, pesymistycznymi postaciami, można powiedzieć, że nie do końca. Razem z Davidem stali się wyjątkowi, bo potrafili odnaleźć wspólny język, przeznaczony wyłącznie dla nich, jakby odcięto dwie połówki czegoś, a następnie złączono je razem. Ich losy pobudzają emocje, a szczególnie nadzieję. Pomimo błędnych decyzji bohaterki i niezgodności, między nią a czytelnikiem (wiadomo, można oceniać „ja bym to robił inaczej”, myśleć „co ona wyprawia”) głęboko w sercu kibicuje się bohaterom, by wszystko potoczyło się jak najlepiej. Ta zażyłość, utworzona między nimi, wywołuje uśmiech i poczucie, że inaczej być nie mogło. Autorka bardzo dobrze obrazuje ich emocje oraz to, że nigdy nic nie jest proste i kolorowe, ale kiedy jest coś naprawdę ważnego, to trzeba o to walczyć. Nie wolno porzucać niczego, tylko ze względu na nasze obawy, bo liczy się tylko to, czego pragnie nasz umysł i serce. A jednak nie wszystko skupia się wokół relacji tej dwójki. Do tego wszystkiego dochodzą traumy rodzinne. Wiele z zachowania czy myślenia Yary wywodziło się od historii z jej mamą, a w pewnym momencie akcja skupia się wokół tego. Uważam, że to również przyciąga czytelnika, bo pokazuje różnorodność i nie jest małostkowe. Pokazuje, co może powodować w życiu, jaki jest człowiek i jak się zachowuje, a także, że nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje. Myślisz o tym, jak ktoś traktuje cię obojętnie, jakbyś nic nie znaczył, ale myśli tej osoby są zupełnie inne. Po prostu czasem brakuje odwagi, by powiedzieć bądź zrobić niektóre rzeczy. Wad u Tarryn Fisher nigdy nie potrafiłam znaleźć. To osoba, która swoimi słowami dociera do czytelnika, nie powodując plam niedoskonałości.

,,Zdziwiłam się, że nie zostawił mi swojego numeru telefonu. Nie poznałam też jego imienia. Był tylko facetem w czapce, który chciał się ze mną ożenić.”

     David i Yara wyniszczają nas swoimi decyzjami. On jest prosty, kreatywny i pragnie szczęścia z ukochaną osobą. Ona utarła swój schemat w życiu, boi się prawdziwego zakochania i stałości, której nigdy nie zaznała. Odbiorca, widz ich życia, chciałby dla nich happy end'u. Jednak ona nie ma takich planów. To właśnie powodowało, że chcesz dotrzeć do końca i wiedzieć, co się wydarzyło i jak to się skończy. Słowa, trafiając do umysłu, pobudzają radość, uśmiech, ekscytację bądź złość, irytację czy smutek. Właśnie to charakteryzuje Tarryn i za to ją uwielbiam. Polecam fanom historii życia codziennego, romansideł i erotyków, ale z nutką psychologii oraz typowych, towarzyszących nam przemyśleń. To historia o szukaniu siebie.
Egzemplarz do recenzji głęboko zawdzięczam projektowi i jego administratorkom www.czytampierwszy.pl, wydawnictwu SQN oraz stronie Virtualo.pl. Dziękuję! :)

Komentarze