"Martwy punkt" Louise Penny - wyd. Feeria

Autor: Louise Penny
Tytuł: Martwy punkt
Wydawnictwo: Feeria
Rok wydania: 2014
Tytuł oryginału: Still life
Nazwa cyklu: Inspektor Armand Gamache (tom 1)
Liczba stron: 424




Przedstawiam Wam pozycję klasyczną, dla każdego maniaka kryminałów. Nie jest to dynamiczna pozycja, z mocną i gwałtowną akcją, wręcz przeciwnie. Trafiła do mnie w paczce od cioci. Zauważyłam też właśnie, że na jej podstawie powstał film! Co zaś mogę powiedzieć o tej książce po przeczytaniu?


Martwy punkt jest pierwszym tomem o inspektorze Gamache'u, co można spotkać w wielu pozycjach tego gatunku, z tego co zauważyłam. Nasz główny bohater dowodzi śledztwem w sprawie zabójstwa starszej pani, wspólnie z Beauvoirem, którego był zwierzchnikiem oraz z Nichol, która tak naprawdę dopiero się uczyła i dla naszych bohaterów była dość denerwująca. Aczkolwiek później okazywało się, że jej kalkulacje bardzo przydawały się w kwestii śledztwa. Wśród uczestników znajdziemy też męską parę homoseksualną, pisarkę wierszy, kilka malarzy i znawców sztuki oraz zwykłych mieszkańców.

Akcja rozgrywa się w małym, przytulnym miasteczku Three Pines, gdzie wszyscy siebie znają i dogadują. Nikt by nikogo o nic złego nie posądził ani nie pomyślał, jednakże pewnego niedzielnego ranka znaleziono ciało martwej, starszej kobiety z raną wystrzałową. Co więcej, zabito ją dzięki łuku myśliwskim, co było nietypową bronią. Przypadek przy polowaniu na zwierzynę czy prawdziwe morderstwo? Co do ostatnich stron nie da się domyślić, kto był sprawcą - to najbardziej podobało mi się w tej książce. Oczekiwanie na zakończenie, motyw, rozwiązanie i wyjście na jaw, kto był przestępcą. Co do bohaterów, również możemy zauważyć, że każdy ma swój charakter i jest inny. Zdobyło mnie tu takie wspólne ciepło wszystkich mieszkańców, znajdowanie zalet, zauważenie i akceptowanie wad poszczególnych osób. Z pewnością polubiłam świat przedstawiony. 

Pomimo braku gwałtowności i dynamiki miło czytało mi się Martwy punkt. Lubię, kiedy coś się dzieje i książka nie zanudza. A jednak ta jest dobra na spokojny wieczór, może dwa. Nie pobudza w nas nagłych emocji, a mocne i głębokie. Książka porusza także sprawy codzienne, jak pokazywanie siebie pod maską lub takim, jakimi jesteśmy. Tutaj mogę przywołać Yolandę, która była członkinią rodziny Jane Neal (kobiety, którą zabito) i to właściwie jedyną. Armand Gamache wraz z Beauviorem ma niemały orzech do zgryzienia w tej sprawie, ponieważ odpowiedź na zagadkę nie jest jednoznaczna, a poszlaki prowadzą w różne strony. 



Podsumowując całość - jeśli będę miała okazję na pewno sięgnę po drugi tom. Książka potrafiła mnie zaciekawić, pomimo klasycznej i dość wolnej akcji. Jednak pomiędzy głównymi wątkami mogliśmy znaleźć takie istotne fragmenty, które potrafiły dać do myślenia. To trochę jak w przypadku serii o komisarzu Eriku Winterze, którą recenzowałam wcześniej. Zauważyłam w niej też, że wiele sławnych osób nie jest typowa, a ma tak jakby swoje drugie, główne życie. Sława u nich stoi na poboczu, są jakby inni publicznie, a całkowicie normalni i prości prywatnie. Mieszkający w małym, niepozornym miasteczku. Tu mam na myśli Ruth Zardo, której z pewnością nie da się pominąć w tej historii. Jest dobitnie wredną, starszą panią, a jednak wszyscy ją kochają. Stanowczo polecam Martwy punkt dla chwili odpoczynku i relaksu, jeśli już macie dość słodkich, przebarwionych romansideł (ale nie mówię, że sama takich nie lubię). ;)



Do napisania przy następnej recenzji! 

Komentarze