"Znaki zapytania" Alan Jankowski - wyd. Self Publishing

Autor: Alan Jankowski 
Tytuł: Znaki Zapytania
Wydawnictwo: Self Publishing
Rok wydania: 2018 
Tytuł oryginału: -
Nazwa cyklu: -
Liczba stron: 200
,,Choć nie oglądałem Terminatora, to ciekaw byłbym scenariusza Ziemia: Bunt Maszyn. Nasz instynkt przetrwania zanika, a my w coraz większym stopniu polegamy na technologii, niż na samym sobie.

    Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było nie mieć urządzeń elektronicznych, takich jak: laptopy, komputery, smartfony, tablety? A później nagle odzyskać je, ale oczywiście oddać coś w zamian – internet? Prawdopodobnie nie

(chyba że ktoś dostawał super kary od rodziców, to już wiedział, jak to jest! :D)... a myśleliście może, jakby wyglądał świat i ludzie, gdyby jednak tak się stało? Cóż, idąc tym tokiem myślenia, trafiamy w końcu na książkę Alana Jankowskiego.
    Dziewiętnastoletni licealista Alan zastanawia się nad zachowaniem ludzi i swoich rówieśników. Nie zgadza się z postępem technologii i tym, jak wpływa to na współczesnych mieszkańców naszej planety. Boli go widok grupek, które zamiast rozmawiać między sobą, przeglądają swoje telefony. W niepozorny dzień, taki jak zawsze, dostaje dziwnego SMS-a od zastrzeżonego numeru, a jego treść „Niedługo się zacznie...” była bardzo zagadkowa. Trochę jak z horroru, prawda? Otóż kolejne wydarzenia tak wyglądały – dziwne sny, budzenie się o konkretnej godzinie, kolejne wiadomości. Chłopak spotyka nagle pewną ankietę, którą wszyscy wypełniają, bo jest naprawdę super! Jednak on dowiaduje się o niej ostatni, ale okazuje się, że wiedział o niej już przed wszystkimi. Jest normalnym nastolatkiem, rozwija się, ma przyjaciół i dziewczynę, a mimo to tylko on dostaje dziwne wiadomości oraz pielęgnuje coraz to nowe wątpliwości do wszystkiego, co dzieje się w jego otoczeniu.



    Moja ocena na temat tej książki może się nieco różnić od poprzednich, ponieważ pierwszy raz w pełni robiłam sobie notatki swoich myśli, które napotkały mnie podczas czytania. Do tej pory tego nie robiłam, bo nie miałam nic pod ręką, czego bym nie zgubiła. Otóż tym razem zadziałałam nieco bardziej odpowiedzialnie. Także przejdźmy do sedna. Zaczynając od zalet Znaków zapytania: moim zdaniem bardzo ciekawym i interesującym aspektem jest fakt, że autor odniósł się w tej historii do samego siebie. Można to odebrać w pewnym stopniu jako autobiografia, sporządzona tylko w pewnym krótkim okresie życia, bardzo, bardzo dokładnie, niczym prowadzenie pamiętnika, ale to totalnie nie ta forma przekazu. Otóż twórca tej historii zadziałał kreatywnie, mieszając realizm, jego życie i to, czemu się poświęca, z fikcją, która powstała w jego głowie. Dołącza tu także własne przemyślenia dotyczące codzienności wśród społeczności, ale o tym za chwilę. Dodatkowo nic na początku nie jest tak jasne, jak się wydaje, a akcja postępuje na przód z każdym rozdziałem. Ważne w tym jest, iż dalsze losy nie są oczywiste. Odpowiadając na pytanie, co możemy znaleźć w tej książce, powiem tak: rzeczywistość nastolatka powiązaną z fantastyką i science-fiction, kiedy to spotkamy się z zagrożeniem związanym z rozwojem technologii. Można dzięki temu odnieść wrażenie, jakby autor opowiadał nam o swojej autentycznej historii, podczas gdy wydaje się nam ona zbyt daleka. (UWAGA SPOILER <taki trochę!>) Podobał mi się także moment, kiedy nagle ludzie zaczęli wychodzić chmarą do miasta, zdezorientowani, jakby właśnie „obudzili się”. Byli zszokowani, patrzyli na siebie nawzajem i szukali odpowiedzi, jak gdyby zakończyli hibernację i wyszli na światło dzienne. Dołączyłabym tu jakąś muzykę i byłaby cudowna, emocjonująca scena filmowa. Naprawdę mi się podobało, ale mogę dorzucić tu od siebie żal, że ten fragment został zbyt mało opisany, zbyt mało rozwinięty, przez co dosłownie przemknął mi przez oczy i nie mogłam się nim wystarczająco nasycić. (KONIEC SPOILERA!) Wracając do przemyśleń – autor opisuje nam także swoje własne widzenie świata, tego, co mu przeszkadza, jak ludzie się zachowują, zacierają relacje, chwalą się wszystkim, co robią w internecie. Tu się zgadzam z tym, co mówił. Zaletą szczególną jest tu także wydanie – proste, ale jednak zachęcające (przynajmniej dla mnie). Okładka i tytuł są bardzo zagadkowe, ale naprawdę powiązane z wnętrzem książki. Środek został wykonany przejrzyście i czytelnie, co na pewno wpłynie pozytywnie podczas czytania.
Dobrze, teraz może powiem trochę o rzeczach neutralnych, a mam tu chyba tylko jedną rzecz do powiedzenia w tej kwestii, otóż chodzi o styl pisania. Jest bardzo luźny, jakbyśmy wyjęli go z mowy potocznej. Nie wszystkim może się to podobać, dla niektórych jest to zaleta, także wolałam o tym wspomnieć, aby bardziej nakreślić ścieżkę prowadzącą ku odpowiedzi „Czy warto zakupić pierwszą książkę Alana Jankowskiego?”
Ostatnim etapem (a raczej półetapem, ponieważ dodam tu coś jeszcze, lekko powiązanego) są drobne literówki. Zauważyłam już w pierwszym zdaniu prologu, że brakuje literki, czasami tak się zdarzało. Chciałabym się przyczepić też do określenia „epoka informacyjna”, bo wydaje mi się, że powinno to raczej brzmieć „epoka informatyczna”, chociaż też nie zawsze można dokładnie wiedzieć, o co autorowi chodziło, bo może co innego niż mnie, no i nie jestem polonistką z zawodu. Jednak mówię o tym, gdyż wpadło mi to w oczy. No ale komu drobne literówki przeszkadzają w czytaniu? To już bardziej kwestia dla edytora (?) lub wydawcy. A teraz drugi półetap, czyli „narzekanie”. Jeśli niekoniecznie interesuje Cię to, do czego się przyczepiam sama od siebie, to możesz to pominąć, są to tylko żale. No to tak: główny bohater jeździł samochodem, którego czasem gdzieś zostawiał. Na koniec książki tak nie było, ale w dwóch przypadkach na początku odniosłam wrażenie, jakby zostawił go gdzieś, wrócił w inny sposób, a jakimś cudem samochód znalazł się znów pod blokiem na parkingu. Mówię tu o sytuacji powrotu taksówką, jeśli dobrze pamiętam, a później po spotkaniu z kolegą w McDonald. Wsiedli do samochodu kolegi, pogadali, rozdział się skończył i co? Pojechali samochodem kolegi? Rozumiem, że nie ma co pisać o wszystkim ze szczegółami, ale no jednak czasami warto się przyczepić. Jako blogerka nie mogę też zapomnieć, kiedy Alan martwił się tylko o swój laptop oraz telefon, iż zostanie bez tego. To trochę przykre, bo nie wspomniał nic o blogu, a tak naprawdę jemu poświęcał najwięcej czasu. Ja w takich chwilach bardzo żałowałabym, że nie mogłabym pisać już dla swoich czytelników, dzielić się z nimi pasją i moimi nowymi przemyśleniami związanymi z tym, o czym chcę napisać.

,,
Kiedy to się wszystko zaczęło, to nie mam bladego pojęcia, ale wiem, że bardzo, bardzo dawno. Każda epoka, cywilizacja miała bowiem swój narkotyk. Każdy z nich miał gdzieś swój początek. W naszych czasach również powstał kolejny narkotyk, jakim jest internet. Może nie jest on dosłownym narkotykiem, ale jak on – uzależnia i to naprawdę szybko, a bez niego ciężko jest żyć...




    Słowami podsumowania mogę powiedzieć, że jak na pierwszą książkę Alan Jankowski wyszedł zwycięsko. Wiadomo, każdy ma swoje zdanie – ja znalazłam trochę zalet, a też trochę wad lub własnych uprzykrzeń. Niektórzy pomyśleliby, że wiele rzeczy zostało trochę wyolbrzymionych. Sama odniosłam takie wrażenie. Nie wszyscy ludzie jeszcze aż tak zatracili się w internecie, nie wszyscy ślepo patrzą w ekran, nie wszyscy nie potrafiliby odciąć twarzy od ekranu. Według mnie wydarzenia z książki stanowczo przesunęłabym o wiele bardziej do przodu, może o jakieś 50 lat około? Po prostu według mnie jest źle, ale nie aż tak i nie w aż tak zaawansowanym stopniu, jeśli to, co powiedziałam ma w ogóle ręce i nogi. Chociaż jak głębiej się nad tym zastanawiałam, stwierdziłam, że to może zależeć od regionu. Skoro książka została napisana bardzo zwięźle z życiem bohatera, to są to po prostu opisy z jego otoczenia. W każdym miejscu ludzie zachowują się trochę inaczej, nawet jeśli to ten sam kraj. Podsumowując, trochę to przesadzone, aczkolwiek prawdziwe, a „efekty uboczne”, o których dowiadujemy się w książce, są jak najbardziej możliwe w przyszłości. Jeśli interesuje Cię, jak może wyglądać nasza przyszłość za pewien okres, jak ludzie odebraliby odłączenie od sieci, a jak w tym wszystkim może się odnaleźć dziewiętnastolatek i jaką rolę w tym spełnił – możesz sięgnąć po tę książkę. A dlaczego po tę? Bo jeszcze nie widziałam żadnej innej, tak bliskiej nam, a także opisującej akurat takie wydarzenia. Bliska nam, bo dzieje się w naszej ojczystej Polsce i w naszym mieście.

Przepraszam również Was, czytelników, ale późna pora chyba zbyt mocno udzieliła się na moje „paplanie”. Bardzo mi przykro, jeśli zanudziły Was pewne zdania lub po prostu były zbędne, jednak to, co powiedziałam, koniecznie chciałam zawrzeć w recenzji, aby było widać, że jest ona moja i tylko moja, a także przemawia przez nią moje zdanie, czego czasem brakuje u naszych polskich recenzentów. Jeżeli jednak przesadziłam, możecie mi o tym dać znać pod postem, będę wdzięczna i spróbuję się upomnieć na drugi raz. Dajcie mi znać, czy chcielibyście sięgnąć po książkę Alana, co Was w niej zainteresowało, a co powoduje jeszcze wątpliwości przed przeczytaniem. Oczywiście książkę możecie kupić na stronie udostępnionej przez autora na jego profilu na Instagramie albo po prostu do niego napisać, jest także na Facebook'u oczywiście. :) 

Ja zaś chciałabym z całego serca podziękować Alanowi za egzemplarz jego książki, przeznaczony do tej właśnie recenzji. Było miło mi czytać i widzieć, że ktoś ma podobne zdanie do mojego i że poszło to także w świat.

Komentarze